Szczawnica - 2000.09.29 - 10.02

Dzień pierwszy:
Szczawnica - Krościenko - Dzwonkówka - Prehyba -
Radziejowa - Wielki Rogacz - Biała Woda - Szczawnica

Dzień drugi:
Szczawnica - Palenica - Szafranówka - Durbaszka - Szczawnica 

   

 Dzień pierwszy

Po śniadanku, ok. godz. 9.00 gotowi byliśmy do wyjazdu. Jeszcze przed ośrodkiem zauważyliśmy w jednym z rowerów brak powietrza. Zapanowała ogólna niemoc, bowiem z trzech pompek sprawna była tylko jedna, a i tak nikt nie miał siły pompować. W końcu wymieniliśmy dętkę i ok. godz. 10.00 byliśmy gotowi do drogi .

Szczawnica - Krościenko 

Ze Szczawnicy asfaltową drogą, z górki dojeżdżamy do Krościenka n./ Dunajcem, cały czas mając po lewej stronie Dunajec. W Krościenku droga skręca na most nad Dunajcem, a my przed mostem skręcamy w prawo szukając znaków czerwonego szlaku. Szlak znaczony jest na barierce mostu. Po kilkudziesięciu metrach szlak skręca w prawo, pod górkę, i po pewnym czasie z drogi asfaltowej zjeżdżamy na drogę gruntową ostro pod górkę. 

Krościenko - Dzwonkówka

Wjazd na pierwszy szczyt jest znośny, trawersuje się zbocze, jest kilka zakrętów, mijamy po drodze wieżę przekaźnikową (telewizja, gsm?). Wjeżdżając na szczyt Siodełko wkraczamy w Popradzki Park Krajobrazowy. Następny szczyt to Wisielec, na szczycie którego ustawiony jest betonowy triangul. Niestety to jeszcze nie koniec jazdy w górę, a wręcz dopiero teraz zaczyna się długi, kilkustopniowy podjazd na Dzwonkówkę . Miejscami (dość częstymi) trzeba targać rowery na plecach, ale mamy to nieźle wypraktykowane.  Po jakimś miesiącu wspinania się szlak przechodzi lekko pod szczytem Dzwonkówki z lewej strony. W pewnym momencie do szlaku czerwonego dołącza szlak żółty wiodący z Łącka i od tego momentu szlaki przez kilka kilometrów prowadzą razem aż do kolejnego skrzyżowania, gdzie szlak żółty odbija w kierunku schroniska na Bereśniku, Bryjarki i Szczawnicy. 

My dalej jedziemy szlakiem czerwonym zjeżdżając ostro w dół w kierunku przełęczy Przysłóp. Droga przez przełęcz przypomina czołgowisko, wielkie kamienie, wypłukane przez wodę przełomy i po bokach ogrodzenie. Kilka malowniczych domków, a po prawej przy drodze do Szczawnicy stoi piękna kapliczka. My niestety jedziemy prosto, czyli znów pod górę.

Przysłóp - Prehyba

Droga wiedzie stromo w górę, aż trafiamy na ostry zakręt w prawo, a zaraz za nim Krótka Polana z fantastycznym widokiem na Tatry. Ten widok będzie nam teraz towarzyszył aż do końca naszej drogi. Teraz jazda jest o wiele łatwiejsza - droga jest szersza i prowadzi szczytami, bez ostrych podjazdów. 

Jadąc z góry wreszcie dojeżdżamy do połączenia szlaku czerwonego z drogą prowadzącą do schroniska na Prehybie (zielony szlak - przejezdna dla samochodów osobowych). Stąd już tylko 300 metrów i schronisko. Po prawej mijamy drogę prowadzącą ze Szczawnicy, którą prowadzi szlak rowerowy mający początek w okolicach Sewerynówki.

W schronisku tradycyjny obiadek i sjesta z widokiem na tatry. Tym razem w schronisku dużo ludzi, wycieczka szkolna, jakieś zakonnice, parę niezorganizowanych panienek. Obiad jak zwykle przepyszny (pomidorowa i schabowy o powierzchni rakiety tenisowej).

Prehyba - Radziejowa

Ze schroniska wjeżdżamy pod górę ku właściwemu szczytowi, na którym skrzyżowanie kilku szlaków turystycznych, rowerowych, narciarskich, i jakichś jeszcze dziwnych. My twardo trzymamy się szlaku czerwonego skręcając w lewo, by po kilkuset metrach zjeżdżać ostro w dół.  

Zjeżdżając ze Złomistego Wierchu widać już masyw Radziejowej. W połowie odkrytego stoku jest skrzyżowanie dróg, na którym odchodzi w prawo droga omijająca szczyt. Szlak czerwony prowadzi szczytem. Mając dość noszenia rowerów na plecach ominęliśmy szczyt drogą, która łączy się ze szlakiem po drugiej stronie szczytu. Droga ta służy wyraźnie do spustu drewna, bowiem leży na niej bardzo dużo różnego rodzaju kłód drewna, gałęzi a nawierzchnia jest bardzo zryta. 

Po kilku kilometrach dojeżdżamy do skrzyżowania i skręcamy ostro w lewo. Nie ma oznaczeń czerwonego szlaku więc łatwo się pomylić. Otaczający nas las zmienia się w młodnik i dojeżdżamy do pierwszego szczytu Wielkiego Rogacza, który kończy "pasmo Radziejowej".

Na szczycie są ławeczki, kosze na śmieci i skrzyżowanie szlaków turystycznych. Pojawia się szlak niebieski prowadzący m.in. do Rytra, który ponoć świetnie nadaje się do zjazdu (informacja od dwóch rowerzystów spotkanych w czasie świąt wielkanocnych '99 w okolicy tego szczytu). Mamy stąd widok na dwie strony: z jednej Szczawnica, Pieniny i Tatry, z drugiej panorama Rytra i Piwnicznej.

WIelki Rogacz - Biała Woda

My nadal jedziemy czerwonym, podjeżdżając na drugi szczyt Rogacza. Stąd jest już cały czas ostro z góry. W pewnym momencie skręcamy z czerwonego szlaku w prawo na niebieski, który łączy czerwony szlak, którym jechaliśmy z czerwonym szlakiem prowadzącym z Piwnicznej. W tym miejscu kończyła nam się mapa, więc nie wiem czy to jest jeden czerwony szlak, który w Piwnicznej zawraca z powrotem do Szczawnicy inną drogą, czy jest to inny szlak, w każdym bądź razie skracamy sobie drogę szlakiem niebieskim (?). Jest to raptem 2-3 kilometry z góry. Droga wygodna ale gdy zjeżdżałem nią w kwietniu '99 gdy jeszcze topniały resztki śniegu dostarcza niezłych wrażeń i podnosi ciśnienie. 

Po 2-3 kilometrach zjazdu wyjeżdżamy na polanę z wielkim drzewem (jakim nie wiem, ale wielkim), pod którym stoi ławeczka i oznaczenia szlaków. Witamy się znowu ze szlakiem czerwonym (tym samym co poprzednio lub innym - nadal nie wiem) i skręcamy w prawo. Troszeczkę pod górkę, troszeczkę płasko, aż wyjedziemy na dużą łąkę, na której prawie nie widać drogi. Za łąką znowu w lesie robi się coraz ostrzej w dół, a po prawej stronie widać samotną skałę Białej Wody. Szlak prowadzi teraz cały czas w dół aż do pierwszych zabudowań przy asfaltowej drodze. Na drogę wyjeżdżamy w okolicy pensjonatu Biała Woda. 

Biała woda jest to strumień przepływający na długości kilkuset metrów przez bardzo wysokie skały. Aby tam dojechać trzeba skręcić w lewo po wyjechaniu na drogę asfaltową i przejechać kilka kilometrów. Biała woda jest rezerwatem i obowiązuje tam zakaz wjazdu pojazdów mechanicznych. 

Po obejrzeniu Białej Wody nie pozostaje nam nic innego jak wracać do Szczawnicy. Początkowo wracamy tą samą drogą, którą dojechaliśmy do Białej Wody, a później na skrzyżowaniu skręcamy w kierunku Jaworek. W Jaworkach można zajrzeć do słynnej karczmy.

Z Jaworek cały czas asfaltową drogą jedziemy do Szczawnicy, mijając po lewej stronie wejście do wąwozu Homole.

Dzień drugi:
Szczawnica - Palenica - Szafranówka - Durbaszka - Szczawnica 

W drugim dniu postanowiliśmy wykorzystać wyciąg krzesełkowy na Palenicę i oszczędzić sobie trudnych podjazdów. Wyciąg na Palenicę należy do tych wyciągów, na których pobiera się opłatę za wwożony rower, a co najśmieszniejsze obsługa wyciągu była zaskoczona że rowery chcemy zabierać ze sobą na krzesełko, a nie wkładać osobno. Wjazd z rowerem kosztuje 10 zł i jest najdroższy ze znanych mi wyciągów (Skrzyczne 8 zł obydwa odcinki bez zapłaty za rower, Czantoria 8 zł z opłatą za rower). 

Na szczycie jest tzw. rynna grawitacyjna, czyli zjazd wózeczkami w metalowej rynnie. 

Z Palenicy wjeżdżamy na Szafranówkę i stąd żółtym szlakiem w lewo. Szlak wiedzie prawie cały czas granicą państwa. Dwa lub trzy podejścia nieprzejezdne dla roweru. Na łąkach mijamy pasące się stada owiec, a po pewnym czasie granica ucieka w prawo aby ominąć szczyt Rabsztyn. Kto ma za dużo siły może wdrapać się na Rabsztyn, ale wygląd szpiczastej góry do tego nie zachęca. Reszta trasy przebiega głównie łąkami, gdzie dokucza silny wiatr. W pewnym momencie widać dachy schroniska na Durbaszce, które znajduje się po lewej stronie szlaku. Z góry wyraźnie widać drogi prowadzące przez łąkę do schroniska. 

Gdybyśmy jechali prosto, szlak poprowadzi nas na górę Stożek, pod szczytem której jest skrzyżowanie szlaków. Na tym skrzyżowaniu skręcając w lewo szlakiem zielonym dojedziemy do wyjścia (wejścia) wąwozu Homole. Oczywiście przejazd wąwozem jest niemożliwy z racji tego iż jest to rezerwat, a droga wiedzie w większości drewnianymi schodami i platformami, ale możemy zjechać polnymi drogami po prawej stronie wąwozu prowadzącymi do wsi Jaworki. Ten odcinek trasy przejechałem będąc w Szczawnicy w kwietniu 1999 r.

Tym razem pojechaliśmy w lewo do schroniska na Durbaszce. Schronisko jest duże z kamiennym tarasem widokowym, ale ma nie najlepszą opinię wśród turystów. Sami doświadczyliśmy tego dwa razy: raz gdy byliśmy w Szczawnicy w 1998 roku Michał wcześnie rano sam dojechał do tego schroniska i dowiedział się, że przyjechał za wcześnie ok. 7.00 i nie dostanie herbaty, dwa teraz gdy okazało się że obiadu nie zjemy bo stołówka czynna jest od godziny 13.00. W porównaniu z gościnnością schroniska na Prehybie Durbaszka kojarzy się bardzo nieprzyjemnie.

Posiedzieliśmy trochę na tarasie podziwiając wspaniałą panoramę pasma Radziejowej, i pojechaliśmy drogą w dół. Jest to droga dojazdowa do schroniska wyłożona kamieniami prowadząca cały czas w dół, czasami bardzo ostro, co przy jej kamienne nawierzchni prowadzi do takich wstrząsów, że oczy wypływają. Droga dojeżdża do drogi asfaltowej Jaworki - Szczawnica na parkingu przy wąwozie Homole. 

Drogą tą jest znaczony szlak rowerowy, których kilka jest oznaczonych w okolicy Szczawnicy i opisanych w rowerowych przewodnikach.

Po wyjechaniu asfalt udaliśmy się do budek przy parkingu na obiadek - standardowy barszczyk z uszkami. Niezatarte wrażenie pozostawia jedna z barmanek - lokalne uosobienie Pameli Anderson. Po obiadku pojechaliśmy do Szczawnicy i postanowiliśmy jeszcze raz wjechać wyciągiem na Palenicę.

Transcarpatia 2005

Relację z wyścigu Transcarpatia 2005 napisana została w 2005 rok przez Kubę i umieszczona na oficjalnej stronie www.transcarpatia.org.

Zespół "Halo, halo Franku", czyli Ja i Michał pojawia się w tej relacji, jako że tam własnie się poznaliśmy.

Gwoli informacji dodam, że zespół "Halo, halo Franku" ukończył wyścig Transcarpatia na zaszczytnym 76 miejscu. Strat w ludziach i sprzęcie nie było (prawie :)

 

Piątek - 19 sierpnia

Kielce - Ustrzyki Dolne - 285km

Kobi (Michał Kobus - mój teamowy partner) urywa się z pracy, ja się pakuję. ...

więcej >>

Transalp 2007

To wyjazd w Alpy, prowadzący trasą najsłynniejszego wyścigu górskich rowerów. Po TC 2005 obiecaliśmy sobie, że już nie będziemy się ścigać, więc propozycja wyruszenia na trasę kilka dni po prawdziwym wyścigu była bardzo kusząca. Wyruszamy na trasę w dniu, w którym wyścig wjeżdża na metę nad jeziorem Garda we Włoszech. W czasie naszej wyprawy spotykamy na trasie ślady przejazdu wyścigu.

image008

więcej >>

Transalp 2012

Transalp 2012 - Garmisch-Partenkirchen - Riva del Garda  (400 km, 11 100 m przewyższenia)

Wyprawa zorganizowana i prowadzona przez Tomka Pawłusiewicza z transalp.pl

IMG 0856

więcej >>