Transcarpatia 2005.08.20 - 28
Spis treści
Z gitarą i piórem, sierpniowym wieczorem
Po powrocie z imprezy, Grzesiu złapał za wiesło i razem z Moniką i Kudłatym zagrali mi taki koncert że mało się nie popłakałem. Zmęczony, z zamkniętymi oczami wspominałem sobie stare dobre czasy włóczęgi po górach w rytm kultowych poezji śpiewanych. Usnąłem nie wiem dokładnie kiedy. Michał nad ranem pobiegł na Rysy. Ileż to trzeba mieć pary?! Rano spakowaliśmy się i po posileniu się namiastką śniadania za 8 zł (!!!), przy gitarze czekaliśmy na wesołego busa do Częstochowy. Zapakowałem rower na przyczepkę i w drogę. Z Częstochowy osobowym pociągiem doturlałem się do Kielc.
Konkluzja
Okazało się, że Transcarpatia to nie taki zwykły maraton. To bardziej ekstremalny wyścig na orientację z dużą ilością podejść. Sugerowana trasa poprowadzona jest często w bardzo trudnym terenie, jakiego na maratonach nie ujrzysz. Miała 441 km, ale ten kto był dobrym nawigatorem pojechał dłuższą lecz łatwiejszą drogą. Po zsumowaniu wszystkich etapów z których na kilku pojechaliśmy inaczej niż sugerował organizator lub też zabłądziliśmy, łącznie z rozgrzewkami i dojazdówkami do sklepów, noclegów itp. zrobiłem ok. 540km! Kluczową sprawą jest dobry trening na rowerze, pieszo, jak też trening ogólnorozwojowy wzmacniający kręgosłup i mięśnie grzbietu oraz właściwe odżywianie się przed i w trakcie imprezy. Jako, że nie wykupiłem pakietu żywnościowego i musiałem radzić sobie sam, popełniałem dużo błędów w tej materii. Pizza, piwo itp. nie są najlepszym pomysłem jeśli chcesz walczyć. Moje błędy zaowocowały potężnym kryzysem na 6 etapie oraz skrajnym wycieńczeniem organizmu. Teraz mogę sobie powiedzieć wprost - byłem zupełnie nieprzygotowany na taki wysiłek. Jeśli zamierzasz robić trasę sugerowaną, która jest najbardziej wymagająca technicznie i kondycyjnie, ale również najbardziej atrakcyjna wizualnie potrzebny jest dobry trening pieszy. Jeśli natomiast zamierzasz walczyć o miejsce na pudle musisz mieć oprócz kondycji totalnej (!), dobre przygotowanie nawigacyjne.
Wybierając się na tą imprezę trzeba być przygotowanym na kilka podstawowych rzeczy:
gigantyczne ilości lepkiego, zaklejającego wszystko błota,
długie, strome, trudne podejścia pieszo,
ciężkie warunki zakwaterowania i wszystkiego co z nim związane,
prowizoryczny serwis,
brak unikatowych części zapasowych,
Wiele osób bardzo narzekało na organizację imprezy. Wiadomo, zawszę się da coś poprawić, ale w moich oczach dzięki drobnym niedociągnięciom impreza nabierała tylko pożądanego, survivalowego charakteru. Bieszczady, jak wiadomo, są dzikie. Nikt nie będzie w stanie zapewnić Ci gorącej wody do mycia w sytuacji kiedy nie mają jej tubylcy. Infrastruktura techniczno sanitarna jest tam z reguły symboliczna i prowizoryczna. Nie należy się więc spodziewać, że po zjeździe z bieszczadzkiego etapu wszyscy wykąpią się w gorącej wodzie i dostaną wodne łóżka do spania. Zapchane kible to też norma i organizator mimo szczerych chęci może nie dać rady. Transcarpatia to impreza dla ludzi gór, przyzwyczajonych do spania w namiocie, mycia w zimnym strumieniu i rozmowy z matką naturą za najbliższym krzakiem. Jeśli tego nie zrozumiesz, zostań lepiej pod spódnicą mamy.
Co należy zabrać.
Góry są kapryśne. Pogoda zmienia się tam bardzo szybko. Opady deszczu powodują zwały błota które potrafią zakatować nasz sprzęt w ciągu jednego etapu. Na amen. W bazie dostępny jest serwis, który posiada podstawowe części, jednak o rzeczy unikatowe - jak hak przerzutki musisz zadbać sam. Ubrania. Ja zabrałem 2 pampersy licząc na dobrą pogodę i możliwość prania. Możliwość taka co prawda istnieje, lecz po zakończonym etapie, zmęczony, możesz nie być w stanie się do niego zmusić. Mnie się udało ale było to swego rodzaju katorgą. Weź to pod uwagę. Zamiast prać, możesz odpoczywać. Czas na Transcarpatii biegnie trochę szybciej. Po pierwszym etapie, mimo pampersa miałem już mocno obtartą skórę na tyłku. Pamiętaj o talku. Slipki zamień na bokserki. Po dojechaniu do mety moja lista rzeczy które należy zabrać definitywnie się zmieniła. Przedstawiam ją poniżej w wersji typu co TRZEBA ZABRAĆ NA PEWNO, aby uniknąć niepotrzebnych stresów i wrednych losowych awarii.
Narzędzia:
klucz do szprych,
komplet kluczy imbusowych,
małe poręczne szczypce-kombinerki
Części zapasowe:
dętki - szt. 3 - choć ja wróciłem na tym samym powietrzu co pojechałem. To chyba cud
łatki - zestaw,
klocki hamulcowe
V-breake - 1 komplet na każdy etap. Jeśli popada mogą się skończyć po kilkunastu kilometrach.
tarczówki - 2 zapasowe komplety na cały wyścig powinny starczyć. Ja zajeździłem 1,5 klocka na każdym kole. Moje hamulce to Grimeca - system 8/system 15 (p/t), hak do przerzutki - ja wezmę 2-3 szt. Może się zdarzyć że przejedziesz całość na jednym a może być też tak, że urwiesz 3 szt. na jednym etapie.
szprychy - weź kilka jeśli masz niestandardową długość.
łańcuch - tak, tak. Wielu osobom oszczędził biegu na piechotę do mety.
spinka do łańcucha - szt 1,
tylna przerzutka
Inne:
talk,
maści rozgrzewające,
dobra maść przeciwbólowa,
śpiwór,
karimata,
plecak rowerowy z bukłakiem,
2 bidony przy rowerze,
kompas/GPS/wysokościomierz - jednym słowem nawigacja
Pamiętaj o dobrze przygotowanym sprzęcie. Jeśli w twoim rowerze coś nie gra, to na pewno szybko Ci to dokuczy. Dobrze uszczelnij linki przerzutek i mechanicznych hamulców. Błoto wciska się wszędzie. Jeśli nie wiesz jak to zrobić, zdaj się na gotowe komplety uszczelnionych linek. Mnie prowizorycznie uszczelnione linki działały jakoś przez 3 etapy. 4 etap jechałem na singlu. Ski Team co prawda wymienił mi pancerze i linki, lecz tylko na zwykłe - nie uszczelnione. Szlag je trafił po kilkunastu kilometrach.
Podziękowania
Sponsorom. Bez Wyższej Szkoły Ekonomii i Administracji i bez Pana Jarosława Wsóła nie udało by się opłacić wpisowego i przygotować sprzętu do imprezy.
Serdecznie dziękuje i pozdrawiam wszystkich uczestników TC'05 za atmosferę przyjaźni i wzajemnej życzliwości. Mam nadzieję, że spotkamy się za rok. W szczególności chciałbym podziękować zespołowi Halo, Halo Franku, za to, że przygarnęli mnie do siebie i okazali się braćmi w momencie, gdy zostałem zupełnie sam.
Mikołajowi Kapskiemu za wspaniałą jazdę w zespole, za zagrzewanie do dalszej walki ze swoimi słabościami i trasą, za polowy serwis i ogólną pomoc. Wspaniałym dziewczynom z teamu SUPERMENKI - Ewie Rebane i Sylwii Dyji za to że były i upiększały całą imprezę swoimi uśmiechami. Za to, że patrząc na ich zapał i wytrwałość chciało się jechać dalej. Bardzo dziękuje Ewie za masaż obolałego barku, który po dachowaniu w Krynicy bardzo mi dokuczał.
Markowi i Marcinowi z teamu M&MS za zawiązaną znajomość. Całemu wesołemu busowi za wspólną podróż do Częstochowy.
Zespołowi Sfagry z Bukowiny Tatrzańskiej za wspólną jazdę pod górę i z góry, za bezapelacyjnie bezbłędną nawigację i nawiązaną znajomość. Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy.
Anonimowemu zawodnikowi za to, że na polu namiotowym w Wisłoku podzielił się talkiem. Bez niego moja dupa nadawałaby się do przeszczepu i na pewno cierpiałbym nieziemskie katusze.
Anonimowemu zawodnikowi nr 2 za pomoc w zmianie klocków hamulcowych na 15 minut przed startem i za użyczenie izotoników Maxim. Bez jego pomocy nie przejechał bym etapu do Rabki.
Marcinowi Kozłowi - mojemu najlepszemu przyjacielowi za użyczenie na wyścig najlepszych opon świata, które bezawaryjnie i bezpiecznie zaniosły mnie do Zakopanego.
Marcinowi Rygielskiemu, Pawłowi, Woodiemu, i całej ekipie organizatorów za rewelacyjną przygodę. Za poszukiwanie portfela, znalezienie telefonu i opiekę. Panowie i Panie - nie przejmujcie się słowami krytyki bo było WSPANIALE! Dajcie czadu za rok.
Przyjaciołom za doping i pocieszające sms-y. Na końcu dziękuje najważniejszej osobie - Mamie za błyskawiczne wsparcie finansowe, co pozwoliło mi w ogóle wystartować a później naprawić rower w Krynicy po wypadku.
Kielce, 30 sierpnia 2005 r. Jakub Stępień - WSEiA Wsół Sport Team.
- «« Poprzedni artykuł
- Następny artykuł